|
|
Pierwsze spotkanie zalążków
naszej Grupy miało miejsce podczas Zimowego Wyścigu
na Zbiorniku Rybnickim (Marcin spotkał Leszka). Kolejny
etap to spotkanie Leszka, Marka i Marcina w 2003 na
Międzynarodowym Spływie Dunajcem (zdjęcia obok). A dalej
to już było tak:
Wspólnie z Marcinem i Leszkiem,
w sierpniu 2003 roku, popłynęliśmy jednego dnia z Warki
do Warszawy (76 km) i rozochoceni tym sukcesem postanowiliśmy
przepłynąć odcinek Bugu i Wisły, od zapory w Dębem do
Wyszogrodu (56 km). Nie zwróciliśmy jednak uwagi na
prognozy meteorologiczne zapowiadające sztorm na morzu,
halny w górach i silne wiatry w centrum kraju. Wypłynęliśmy
z dużym, ponad trzygodzinnym opóźnieniem spowodowanym
koniecznością przeczekania intensywnych opadów. Przez
pierwszą godzinę płynęło się nam nieźle. Później było
już znacznie gorzej.
Na otwartej przestrzeni u ujścia Wkry, każda przerwa
w wiosłowaniu powodowała cofanie nas do tyłu. Przemoczeni
i zziębnięci ledwo dotarliśmy do przystani pod mostem
w Modlinie. Chcieliśmy przerwać spływ, ale samochody
mieliśmy rozstawione w Dębem oraz w Wyszogrodzie, zaś
nie było możliwości dojazdu gdziekolwiek z Modlina.
Podwójne herbaty oraz zupy postawiły nas na nogi i postanowiliśmy
dopłynąć przynajmniej do Zawichostu, skąd kursują autobusy
do Wyszogrodu. Po wyjściu na Wisłę, dzięki wyraźnemu
prądowi, płynęło się już znacznie lepiej, mimo wysokiej
fali dochodzącej prawie do metra wysokości. Tutaj doskonale
spisywały się wyprawowe kajaki polietylenowe. Jukon
płynął przecinając falę, zaś Calabria przemieszczała
się na szczytach fal. Około godziny 18-tej wyjrzało
słońce, które dodało nam energii. Godzinę później wiatr
zelżał i pojawiła się nadzieja na dopłynięcie do Wyszogrodu.
W międzyczasie zapadł zmierzch i jedynym jaśniejszym
miejscem na trasie był Czerwińsk. W sumie płynęliśmy
półtorej godziny w zupełnych ciemnościach, docierając
do Wyszogrodu na kwadrans przed godziną 22.
W późniejszym terminie dwukrotnie popłynęliśmy Wisłą
do Modlina i wybraliśmy się wspólnie na Jeziorką.
Nowy rozdział naszego wspólnego kajakowania
rozpoczął się 1 stycznia 2004 roku, kiedy to wieczorem
zadzwonił do mnie Marcin i zaproponował spłynięcie następnego
dnia Wisłą do Modlina. Odpowiedziałem, ze najpierw muszę
sprawdzić czy nie ma kry na rzece. Namówiłem żonę na
spacer nad Wisłą i w jego trakcie oddzwoniłem do Marcina,
aby uzgodnić szczegóły wycieczki.
Zapamiętałem start z pomostu na przystani WTW, którego
pochylnia zejściowa przyjęła pozycję poziomą, zaś Wisła
niosła tak dużo wody, że płynęliśmy prostym kursem,
nie zwracając uwagi na łachy.
Marcin mierzył prędkość kajaka, która dochodziła do
12 kilometrów na godzinę, zaś szlak mierzący 41 km,
według Marcinowego GPS-a miał ich tylko 36.
Było zimno, w południe temperatura wynosiła minus pięć
stopni Celsjusza. Po drodze zatrzymaliśmy się obok zaprzyjaźnionej
z Marcinem pogłębiarki zakotwiczonej na wysokości Jabłonnej
i po krótkiej rozmowie z dyżurującym tam marynarzem,
popłynęliśmy dalej, podziwiając orły fruwające nad wyspami.
Od razu podjęliśmy decyzję o wspólnym wyjeździe na Międzynarodowy
Spływ Energetyków na Brdzie.
Dzień przed rozpoczęciem spływu pojechaliśmy do Tucholi
wspólnie z Wieśkiem Wieczorkiem Prezesem KTK Polkolor,
który wcześniej namówił nas do przepłynięcia trasy wyścigu.
Jako, że te kilka kilometrów z prądem było nam za mało,
mimo popołudniowej pory, postanowiliśmy wrócić pod prąd.
W efekcie ostatnie pół godziny płynęliśmy w ciemnościach,
bez latarki.
|
W spływie uczestniczyliśmy jako
członkowie drużyny KTK Polkolor, zaś Marcin pełnił funkcję
ratownika.
Opis Przygody na Zimowym Spływie Brdą autorstwa Marcina,
był naszym pierwszym głosem na k4w.
Kolejnym istotnym zdarzeniem był lutowy spływ Świdrem
w towarzystwie Witka Jochyma i Marka Wernera (Maruchy).
.
Informację o tym spływie, odczytał na stronie kajak.org.pl
Kazik - późniejszy lider Grupy i przysłał mi maila,
że wprawdzie go nie znam, ale zauważył, iż dużo podróżuję
kajakiem i zaproponował wspólne pływanie. Odpowiedziałem,
że go znam z wyjazdów KTK Polkolor i chętnie z nim popływam.
Dwa tygodnie później popłynęliśmy z Kazikiem oraz Złotym
rzeką Bzurą, a w trakcie postoju podjęliśmy decyzję
o realizacji już bardziej ambitnego programu na Tanwi
i jej dopływach.
W międzyczasie dołączył spotkany na basenie Wojtek,
z którym przepłynęliśmy we dwójkę Jeziorką.
Na Roztocze pojechaliśmy trzy dni po szczycie wody pośniegowej
i wróciliśmy zachwyceni, zwłaszcza rzeką Sopot. Przed
wyjazdem wykrystalizował się trzon grupy i została zaakceptowana
nazwa Kazik i My.
Pozwolę sobie przypomnieć tekst zamieszczony z tej okazji
na stronie kajak.org.pl:
"W dniach 20 - 22 marca
zamierzamy spłynąć Tanwią (odcinek Pary - Osuchy) oraz
jej dopływami: Sopot (odcinek Nowiny - Osuchy), Szum
i Łada.
Zespół jest już w komplecie, w sumie siedmiu kajakarzy,
trzy samochody i jeden logistyk. Skoro zespół został
skompletowany, to pojawił się problem z jego nazwą.
Zauważyłem w środowisku turystycznym, że jeżeli organizowana
jest jakaś wyprawa, to reprezentuje ona jakiś klub lub
towarzystwo, ma sponsorów, logo, itp.
Najmniejszy problem jest ze sponsorem, bo jedzie z nami
właściciel firmy Comartin i możemy mu przydzielić funkcję
sponsora. Podobnie z logo.
Najgorzej jest z nazwą. Musi ona posiadać znamiona odróżniające.
Dobrze, jeśli jest fantazyjna.
Ostatecznie zdecydowałem się na zaproponowanie nazwy
"Kazik i My".
Wszelkie podobieństwo jest tutaj zupełnie przypadkowe.
Szczegółową listę naszych wypraw zamieszczamy
w wykazie wraz z informacją, którzy z nas w nich uczestniczyli,
aby w przypadku zainteresowania konkretnym szlakiem,
można było kierować pytania bezpośrednio do osoby mogącej
przekazać Wam bardziej szczegółowe informacje. Ponadto
zamieszczamy relacje z większości naszych wypraw, w
miarę możliwości wzbogacając je o zdjęcia i filmy.
|
|