Promnik
Ostatecznie popłynęło 8 osób. Grupa Kazik i My w komplecie, Wojtek (WTW)
oraz Piotr, Aśka i Tomek (Habazie). Dla wszystkich był to pierwszy spływ
Promnikiem.
Korzystając z dość wysokiego stanu wody wystartowaliśmy za Łaskarzewem,
od mostu linii kolejowej Pilawa - Dęblin. Przejeżdżając przez miasto,
na wielu posesjach mogliśmy zaobserwować tabliczki zakładów produkcji
obuwia.
Rozmowny mieszkaniec domu sąsiadującego z miejscem startu, poinformował
nas o tym, że dałoby się wystartować kajakiem jeszcze 3 km wyżej, choć
rzeczka jest tam już znacznie węższa.
Scharakteryzował nam też trasę spływu, przesadzając jedynie ze spadkiem
rzeki. Opowiadał o 11 promilach, podczas gdy przewodnik J. Żmudzińskiego
podaje średni spadek 3,5 promila. W każdym bądź razie, spośród pytań egzaminacyjnych
na uprawnienia OT, zapamiętałem, że Promnik jest jedyną rzeką Mazowsza
o charakterze podgórskim. Sąsiednie Wilga i Świder mają już tylko 1,2
promila spadku.
Początek w Łaskarzewie był dosyć spokojny, rzeczka bez przeszkód w korycie,
jedyne utrudnienie to dwie przenoski obok jazu młyna. Nie daje się zauważyć
zapowiadanego spadku rzeki.
Za Łaskarzewem pojawiają się utrudnienia na trasie spływu i nieprzewidziane
niedogodności podróży.
Zwalone drzewa, przejście pod spodem, piętrowo górą, oczywiście niskie
kładki, ale także ścieki z kolektora, no i towarzyszący nam ze 40 minut,
przynoszony przez wiatr, fetor wysypiska śmieci. Później jest trochę krzaków,
niskie prożki, trochę utrudnień. Cały czas towarzyszy nam piękna słoneczna
pogoda. Od przenoski przy zastawce zlokalizowanej pomiędzy dwoma gospodarstwami,
rzeka wpływa na teren zalesionych wydm i nabiera charakteru. Pięknie meandruje,
ma wyraźny spadek, no i osiem jazów o wysokości dochodzącej do 150 cm.
Bodajże na trzecim, siódmym i ósmym, po skoku, zanurzam się po piersi.
Po drodze ratujemy życie sroce, którą, na nasz widok, wypuszcza jastrząb.
Następnie piękny, głęboki parów doprowadza do ruin młyna. Tutaj ze względu
na kamienie poniżej sztucznego progu, przenosimy kajaki, robimy popas,
no i sesja fotograficzna na tle progu. Na tym spływie, po raz pierwszy
używam mojego nowego Olympusa C-765.
Wsiadamy do kajaków i wpływamy w obniżający się ciągle, naprawdę dziewiczy
odcinek rzeki. Po drzewach i krzakach leżących w korycie nie widać żadnych
śladów obecności ludzi.
Po pewnym czasie, nasz zachwyt nad urodą rzeki zostaje gwałtownie przerwany
widokiem stalowego płotu przegradzającego rzekę.
Kończymy spływ, uzgadniamy, że w następną niedzielę spływamy Okrzejką
i rozjeżdżamy się do domów.
Lettmann
|
|